— powiedziała prawie jakby do samej siebie — że przez całe
życie byłam zimną kobietą. Wydawało mi się, że kocham mężczyznę, z którym byłam zaręczona. Jednak, mimo że miałam dla niego wiele czułości i gorzko płakałam, kiedy zginął, w gruncie rzeczy jego pocałunki niewiele dla mnie znaczyły. Przerwała. Po chwili, nie patrząc na Temperę, dodała: — Kiedy spotkałam twojego ojca i kiedy zakochał się we mnie, podziwiałam go. Wydawał mi się czarujący. To było takie podniecające — zostać lady Rothley! Tempera chciała ją błagać, by przestała mówić, lecz nie mogła wykrztusić słowa. — Byłam Francisowi oddana — mówiła cicho lady Rothley. 102 — Czułam się przy nim bezpieczna. Wcześniej nie wiedziałam, co to znaczy być ważną osobistością i poznawać fascynujących ludzi. — Proszę... belle-mère — wyszeptała Tempera, Zdała sobie sprawę, że lady Rothley właściwie nie mówi do niej, lecz stara się uporządkować swoje myśli. — Kiedy kochaliśmy się, chciałam po prostu sprawić mu przyjemność. Myślałam, że od kobiety wymaga się tylko tego, by biernie na wszystko przyzwalała. Nie wiedziałam, nawet nie przeszło mi przez myśl, że można czuć to, co odczuwam teraz. Tempera westchnęła ciężko i usiadła na stołku przed toaletką. — Kiedy hrabia ze mną rozmawia — powiedziała lady Rothley półgłosem — czuję, jak moje ciało przenika dreszcz podniecenia. A kiedy całuje moją dłoń, pragnę, by pocałował mnie też w usta i żeby... Przerwała. — Jesteś jeszcze zbyt młoda, Tempero, aby o tym z tobą rozmawiać. Chociaż czasami mam wrażenie, że jesteś ode mnie starsza i że tak naprawdę jestem młodziutką dziewczyną, która nie przebudziła się jeszcze i nie odkryła, że jest — kobietą. Niespodziewanie głos lady Rothley załamał się, w błękitnych oczach pojawiły się łzy i potoczyły po różowo białych policzkach. — Och, Tempero! — wykrzyknęła z rozpaczą. — Co mam robić? Tempera nie mogła pozostać obojętna na tę dramatyczną prośbę o pomoc. Wstała z taboretu, podeszła do łóżka i objęła macochę. — Wszystko w porządku, najdroższa. Nie płacz, proszę — błagała. — Znajdziemy jakieś wyjście. — Ale jakie? Jakie? — łkała lady Rothley. — Masz rację, 103 Tempero, jestem pewna, że on się ze mną nie ożeni... ale ja go kocham! Taka jest prawda. Kocham go szaleńczo, dziko, do obłędu. Tak bardzo, że aż nie potrafię logicznie myśleć! Czy może być coś bardziej katastrofalnego, myślała Tempera, niż to, że stało się to właśnie teraz? Nie mogła znieść widoku lady Rothley we łzach