przepełniającej go wesołości. - Wychodzi na
to, że moja siostrzyczka na wszystko macha ręką, gdy tylko ona i John mają ochotę... - uniósł brwi - ... no wiesz. Zapiekły ją policzki. Odwróciła się do szafki i zaczęła wyjmować talerzyki do ciasta. Gdy się odwróciła, Pierce był tuż za nią. Tak blisko, że aż ją zaskoczył. Kiedy brał od niej talerzyki, jego palce musnęły jej dłoń. - Szczerze mówiąc, Amy - zaczął - w zasadzie nie widzę powodu, by dzieciaki nie mogły urządzić tego swojego wieczorku. - Z chipsami, precelkami i gazowanymi napojami? Rozchorują się od takiego jedzenia. - Zapomniałaś o prażonej kukurydzy. - Pierce, ja mówię poważnie. Uśmiechnął się i postawił talerzyki na blacie obok ciasta. - Ja też. Zgódź się, nic im nie będzie. Nie poruszył się, a jednak miała wrażenie, że znalazł się jakoś bliżej. Atmosfera między nimi gęstniała z każdą sekundą. - Sama powiedziałaś, że są nauczeni chodzić wcześnie spać. Mówił o dzieciach, mimo to Amy intuicyjnie czuła, że chodzi o coś więcej. Ten jego zagadkowy nastrój, który uderzył ją, gdy Pierce przyszedł dzisiaj na kolację. Coś mu chodzi po głowie, mogłaby się założyć. Przy kolacji też patrzył na nią dziwnie. - Usną w połowie drugiego lub trzeciego filmu, to pewne jak w banku. Westchnęła. Starała się ukryć zmieszanie, jakie ogarnęło ją zupełnie bez powodu. - No dobrze. Niech ci będzie. Uśmiechnął się tak, że przeszył ją dreszcz. Jego usta kusiły, przyciągały... Bezwiednie wyrywała się ku niemu. Opamiętała się. Skrzyżowała ramiona i zacisnęła dłonie. Gest, który nakazywał mu się cofnąć, trzymać się od niej z daleka. Pierce wydawał się być głuchy na język ciała. Jakby nic do niego nie docierało. Pochylił się w jej stronę. Niewiele, tylko odrobinę. Jednak to wystarczyło, by nogi się pod nią ugięły. Ściskało ją w środku. - Pytanie tylko - zniżył głos do szeptu - co my przez ten czas będziemy robić? Czym się zajmiemy, żeby się do nich nie wtrącać? Jego usta mamiły, zapraszały. A spojrzenie zielonych oczu jeszcze nigdy nie było tak nieodparte jak teraz... gdy widziała w nich pragnienie. Podniósł rękę, przesunął palcami po jej policzku, potem po brodzie.